O Radiu Maryja i podziałach w polskim społeczeństwie i Kościele

Ostatnio wpadły mi w ręce dwa opublikowane w "Tygodniku Powszechnym" artykuły o. Ludwika Wiśniewskiego (tygodnik.onet.pl/wiara/gdzie-my-jestesmy/gr8pd, tygodnik.onet.pl/wiara/gdzie-my-jestesmy-cz-ii/ck9be). Autor kreśli w nich ponurą wizję sytuacji w polskim Kościele, za którą obwinia o. Tadeusza Rydzyka.

Ponieważ o. Ludwik jest dla mnie ważną postacią, postanowiłem spisać moje refleksje. A refleksje miałem dość smutne, tym bardziej, że dobrze pamiętam o. Ludwika z lat 80., kiedy to bywałem na różnych spotkaniach czy rekolekcjach odbywających się w prowadzonym przez niego duszpasterstwie akademickim.

Do wszystkiego się nie odniosę, bo wątków o. Ludwik podniósł wiele. Poza tym nie słucham Radia Maryja i nie czytam Naszego Dziennika tak regularnie jak on (telewizji nie oglądam w ogóle – żadnej). Najpierw dwie uwagi generalne.

O. Ludwik pisze: "nie chcę nikogo oskarżać i nie chcę nikomu przypisywać winy za stan, w jakim się znaleźliśmy". Problem w tym, że akapit wcześniej już to zrobił, słowami "​od wielu miesięcy trwa w polskim Kościele swoisty „festiwal” pod hasłem „szukaj wroga”. Ten „festiwal”, reżyserowany przez o. Tadeusza Rydzyka i przeradzający się chwilami w żałosny kabaret, objął swoim zasięgiem tysiące, a nawet miliony ludzi…". Czyli jak? – nie chcę (oskarżać), ale muszę?

I druga refleksja – oskarżenia o "wtapianie Eucharystii, krzyża, religii w akcje ściśle polityczne" trącą mi dość mocno atakami, jakich Kościół (w tym także sam o. Ludwik!) doświadczał przed laty ze strony aparatu komunistycznego państwa, którego przedstawiciele nieustannie rzucali gromy, że "Kościół miesza się do polityki". Byłbym więc ostrożny z używaniem takich argumentów.

Znaczna część artykułu poświęcona jest kwestii koncesji dla TV Trwam na nadawanie w systemie cyfrowym. Ani o. Ludwik, ani ja nie analizowaliśmy dokumentów (zresztą żaden z nas nie jest prawnikiem), opierać się zatem możemy na relacjach zainteresowanych stron. Sytuację skwituję krótko – dla o. Ludwika bardziej wiarygodny jest Jan Dworak, dla mnie zaś o. Rydzyk i jego współpracownicy. Tu chciałbym przestrzec – argument znajomości kogoś od 35 lat może być bardzo zwodniczy. Ludzie się bowiem zmieniają, czego ich przyjaciele często nie dostrzegają. I nie raz podstawą problematycznych ocen czyjegoś postępowania bywa nie to, co dana osoba aktualnie sobą reprezentuje, ale to, kto z kim przed laty "zjadł beczkę soli". Czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji to naprawdę "urząd odporny na naciski polityczne"? Wolne żarty! To organ stricte polityczny, nie od rzeczy będzie też przypomnieć genezę obecnego jej składu. Oto kiedy Platforma Obywatelska uzyskała decydujący głos we wszystkich naczelnych organach Państwa (Sejm, Senat, Prezydent), przy pierwszej nadarzającej się okazji doprowadziła do odwołania Rady i powołania nowego jej składu bez przedstawicieli największej partii opozycyjnej. Co z tego, że odbyło się to przy formalnym zachowaniu demokratycznych procedur? Demokratyczne wybory wyniosły do władzy m.in. Hitlera. Oczywiście – PO to nie NSDAP. Ale takiej arogancji władzy, z jaką mamy obecnie do czynienia, nie było w Polsce od czasów komunistycznych. Jan Dworak i cała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zbierają tego owoce.

Co do wrogów Kościoła i dzieł inspirowanych przez o. Rydzyka – nie mam żadnych wątpliwości, że na świecie, w tym także w Polsce, prowadzona jest walka z chrześcijańską wizją człowieka i społeczeństwa oraz z Kościołem, który je głosi. W krajach tradycyjnie chrześcijańskich walka ta prowadzona jest obecnie bardzo perfidnie. Nie ma eksterminacji duchowieństwa i wiernych, nie grabi się majątków kościelnych (mało tego – w Polsce można wskazać wiele przykładów, gdy podejmowane przez Kościół przedsięwzięcia wspierane są unijnymi dotacjami), natomiast podważa się prawo Kościoła i religii do obecności w przestrzeni publicznej i kwestionuje się prawo do nauczania – czyli to co jest istotą misji Kościoła. Naiwnością byłoby sądzić, że odbywa się to spontanicznie i samoistnie, bez żadnej inspiracji. Pojęcia nie mam kto za tym stoi, ale jeśli ataki na wiarę, religię i Kościół są zorganizowane, to i przeciwdziałanie trzeba organizować – pospolite ruszenie nie wystarczy (choć bez niego się nie obejdzie). Do tej organizacji od lat nawołuje o. Rydzyk, jego działania okazują się skuteczne i stąd wściekłe ataki na podejmowane przez redemptorystów dzieła.

Nie byłoby jednak prawdziwe twierdzenie, że podniesiony przez o. Ludwika problem podziałów w polskim społeczeństwie i Kościele nie istnieje (przy czym bardziej chyba dotyczy laikatu niż hierarchii). Nie zaryzykowałbym jednak tezy, że działalność o. Rydzyka jest czynnikiem sprawczym tych podziałów. Ich podłoże jest dużo głębsze, a Radio Maryja nie tyle te podziały wprowadza, ile je pokazuje, prezentując także ich ocenę. I nie można mieć o to pretensji, bo takie jest zadanie mediów. Z oceną prezentowaną na antenie Radia Maryja można się zgadzać albo nie. O. Ludwik pisze, że "wielu Polaków mówi jego [o. Rydzyka] językiem, traktując jego słowa niemal jak Ewangelię". Może to i prawda. Pytanie tylko, na ile to problem o. Rydzyka, a na ile jego słuchaczy. Prawdą objawioną jest Ewangelia, a walor nieomylności ma tylko nauczanie papieża (i to też wyłącznie w kwestiach wiary i moralności). Nikt nikogo nie zmusza do słuchania Radia Maryja, a słuchających do tego, by w stu procentach przyjmowali prezentowane tam treści za swoje. Problem moim zdaniem leży w tym, że nie ma w Polsce prawdziwego pluralizmu mediów (różnica między "Wprost" a "Newsweekiem" to mniej więcej to samo co kiedyś między "Trybuną Ludu" a "Żołnierzem Wolności") i ludzie nie nauczyli się krytycznie odnosić do tego co usłyszą lub przeczytają.

Co do zarzutów o judzenie, sprawa jest o tyle trudna, że granica między oceną postaw i zachowań a personalnym atakiem jest bardzo delikatna i łatwo ją przekroczyć, ale też łatwo o nadinterpretację. Nie mam czasu żeby wyszukiwać, w jakim kontekście i okolicznościach padały stwierdzenia przywołane przez o. Ludwika. Wiem jednak, że odpowiednio zestawiając różne wyciągnięte z kontekstu cytaty pochodzące od różnych osób z długiego okresu, można "udowodnić" wiele. Jeżeli nawet w Radiu Maryja czasami ktoś się zagalopuje i padną ostre lub dosadne słowa pod czyimś adresem, to w kontekście całości przekazu Radia nie widzę tam nawoływania do nienawiści. Wręcz przeciwnie – nieraz słyszałem wezwania do modlitwy za tych, którzy zdaniem prowadzących audycje działają na szkodę Kościoła, narodu czy państwa.

O. Ludwik pod koniec artykułu pyta biskupów "jak godzą katolickość Kościoła z tzw. pożal się Boże „katolickim głosem w twoim domu”". Wprawdzie pytanie to nie do mnie skierowano, ale wydaje mi się, że znam odpowiedź. Myślę, że nie ma problemu z godzeniem tych dwóch spraw, jeżeli da się pogodzić katolickość Kościoła z publikowaniem w "katolickim piśmie społeczno-kulturalnym". Radio Maryja może używać przymiotnika "katolickie" dokładnie na tej samej zasadzie co "Tygodnik Powszechny". Wiem, że są ludzie, którzy mają negatywne doświadczenia z "Radiem Maryja" i "Naszym Dziennikiem", ja mam podobne z "Tygodnikiem". Nie chciałbym jednak roztrząsać, które media mogą mieć bardziej szkodliwy wpływ i na kogo.

Na koniec jedna uwaga – w ślad za artykułami o. Ludwika w "Tygodniku" zamieszczono wywiad z ks. bpem Wiesławem Meringiem. Zdziwiło mnie, że w materiale tym rozmówca przedstawiany jest jako "biskup wrocławski". No cóż, wrocławski Kościół lokalny pewnie skorzystałby na tym, gdyby na jego czele stał biskup o tak wyrazistej osobowości. Jak dotąd jednak biskup Mering pozostaje we Włocławku. Ale redakcja "katolickiego pisma społeczno-kulturalnego", publikując wywiad z hierarchą, mogłaby trochę lepiej się zorientować, kim jest rozmówca.*

 

Jacek Potocki, 10 kwietnia 2013 r.

 

* Już po napisaniu niniejszego komentarza ktoś wreszcie zauważył błąd i na stronie internetowej „Tygodnika” go poprawił.